Była kolizja, nie było kradzieży.
Policjanci z Opalenicy rozpracowali fikcyjną kradzież fiata uno. Samochód rzekomo zniknął sprzed posesji w Opalenicy. Jak ustalili śledczy prawda była całkiem inna. 30-letni mieszkaniec Poznania najpierw fiatem spowodował kolizję drogową pod Poznaniem, a następnie aby uchylić się od odpowiedzialności poinformował właściciela pojazdu – swojego wuja, że fiata skradziono. Po czym wspólnie z nim złożył zawiadomienie o kradzieży.
Wczoraj do Komisariatu Policji w Opalenicy zgłosił się 30-letni mieszkaniec Poznania ze swoim 70-letnim wujem. Mężczyźni poinformowali policjantów, że w nocy z niedzieli na poniedziałek sprzed posesji w Opalenicy skradziono im fiata uno. Auto było własnością staruszka, który na kilka dni pożyczył go swojemu siostrzeńcowi. Policjanci natychmiast przystąpili do ustalania okoliczności zdarzenia.
Śledczy, którzy zajęli się tą sprawą mieli jednak wątpliwości co do prawdziwości zeznań składanych przez mężczyzn. Tym bardziej, że po sprawdzeniu samochodu w policyjnej bazie okazało się, że w czasie kiedy według zgłaszających samochód miał być skradziony, brał udział w kolizji drogowej w Sierosławiu. Tam kierujący fiatem mężczyzna na skrzyżowaniu ulic Bukowskiej i Tenisowej wjechał w tył mercedesa, po czym uciekł, porzucając na miejscu auto.
Funkcjonariusze natychmiast ustalili świadków kolizji, którzy podali szczegółowy rysopis sprawcy, a ten jak się okazało odpowiadał 30-letniemu siostrzeńcowi. Mężczyzna słysząc, jak duża jest wiedza policjantów na temat całego zdarzenia przyznał się, że kłamał. Zaskoczenie było jeszcze większe, gdy dowiedział się, że rzekomo skradzione auto wuja stoi na policyjnym parkingu.
Jak tłumaczył policjantom 30-letni mężczyzna, chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzialności karnej za spowodowanie kolizji drogowej i tłumaczenia się przed 70-letnim wujem, któremu wolał powiedzieć, że auto skradziono.
Na podstawie zebranych dowodów śledczy podjęli decyzję o umorzeniu sprawy kradzieży samochodu. Teraz całość materiałów zostanie przedstawiona prokuratorowi, który podejmie dalsze decyzje w sprawie.
Policjanci przypominają, że każdy kto decyduje się zawiadomić organy ścigania o przestępstwie, o którym wie, że go nie popełniono, naraża się na odpowiedzialność karną, skutkującą 2-letnim więzieniem.